środa, 3 grudnia 2014

4 grudnia 2014 - Czwartek

CZYTANIA

(Iz 26-1-6)
W ów dzień śpiewać będą tę pieśń w Ziemi Judzkiej: Miasto mamy potężne; On jako środek ocalenia sprawił mury i przedmurze. Otwórzcie bramy! Niech wejdzie naród sprawiedliwy, dochowujący wierności; jego charakter stateczny Ty kształtujesz w pokoju, w pokoju, bo Tobie zaufał. Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą Skałą! Bo On poniżył przebywających na szczytach, upokorzył miasto niedostępne, upokorzył je aż do ziemi, sprawił, że w proch runęło: podepcą je nogi, nogi biednych i stopy ubogich.


(Ps 118,1.8-9.19-21.25-27)
REFREN: Błogosławiony, idący od Pana


Wysławiajcie Pana, bo jest dobry,
bo łaska Jego trwa na wieki.
Lepiej się uciec do Pana,
niż pokładać ufność w człowieku.
Lepiej się uciec do Pana,
niż pokładać ufność w książętach.


Otwórzcie mi bramy sprawiedliwości,
wejdę przez nie i podziękuję Panu.
Oto jest brama Pana,
przez nią wejdą sprawiedliwi.
Dziękuję Tobie, żeś mnie wysłuchał
i stałeś się moim Zbawcą.


O Panie, Ty nas wybaw,
o Panie, daj nam pomyślność.
Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie,
błogosławimy was z Pańskiego domu.
Pan jest Bogiem
i daje nam światło.


(Iz 55, 6)
Szukajcie Pana, gdy Go można znaleźć, wzywajcie Go, gdy jest blisko.


(Mt 7,21.24-27)
Jezus powiedział do swoich uczniów: Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony. Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały potoki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. I runął, a upadek jego był wielki.


ROZWAŻANIE

Z domu rodzinnego wyniosłam przykład moich rodziców, którzy zanoszą wszystkie codzienne sprawy Bogu. Cokolwiek robią, zawsze zaczynają od Niego. Widzę ich klęczących i rozmodlonych, a przy okazji solidnie stąpających po ziemi. Mieszkałam w bloku, ale było to duchowe schronienie na miarę pałacu na solidnej skale. Marzyłam zawsze, by też tak budować, by moje dzieci również zaskoczyły, co jest najważniejsze. Kto!

Moim wielkim odkryciem w codzienności jest modlitwa dziękczynienia. Wierna i wytrwała. Widzę, że daje mi wiele pokoju, że w cudowny sposób kształtuje moje serce młodej (tak się czuję;) matki.

Właśnie jestem w trzeciej ciąży, a że jestem nietypowej urody;), to ostatnie 3 miesiące zwykle leżę bez ruchu, prawie bez szyjki, z wielką troską czy doniosę do bezpiecznego czasu. Tym razem nie jest to łatwe, bo nie da się ukryć, biegają wokół mnie dwie starsze córki. Już 6 tygodni żyję jak ten placek, raczej w bałaganie, pośród pełnej gali emocji kochanych histeryczek, niezdolna do zabawy z nimi, do wspólnych spacerów i wesołych chwil przy gotowaniu czy zwykłych codziennych czynności. Strasznie być taką bezużyteczną mamą. Kto leżał to wie, że nie jest to łatwe... Ale mimo kryzysów, przyznaję z zachwytem, że  mnie to ubogaca, przez łzy, ale jednak.

Wiele razy w ciągu dnia w myślach dziękuję za właśnie minioną siostrzaną kłótnię, za ten artystyczny, nieustanny dziecięcy bajzel, za dwie różne skarpetki i źle ubrane majtki. Za ich dziwne zabawy, porysowane schody, naleśnik odbity na ścianie, pastę wyciśniętą do zlewu, samodzielnie zawiązane słabo buty, kiepsko wytartą pupę i straszny bałagan w pokoiku. Za tego podskakującego malucha w brzuchu, bolące biodra i ogromną niepewność czy dotrwamy.

To wszystko oddaję Bogu, dziękuję za takie cudowności, za to, że jest jak jest, że mam dla kogo żyć, nieważne, że nie jest idealnie.
I wiecie, On mi zsyła pokój i wiele cierpliwości, wiele radości, dystansu, nadziei, światła w tym mroku i burzy bezsilności.
Czuję, że w ten sposób moje macierzyństwo buduję na twardej skale, że On tu jest Panem i będzie prowadził.


Dziewczyny, Bóg jest dobry! Dziękujmy Mu za to, co jest trudne, co nas denerwuje, martwi i przerasta - będą się działy cuda. On jest Skałą.

Baszka Sikora
(Polonistka, szczęśliwa kura domowa. Od pięciu lat żona Bogumiła, ostatnio coraz bardziej w nim zakochana.;) Mama czteroipółletniej Weroniki, dwuletniej Marysi i małego Jaśka, jeszcze w brzuchu. Związana całym sercem z ruchem duchowości małżeńskiej Equipes Notre-Dame.)

3 grudnia 2014 - Środa


CZYTANIA

(Iz 25,6-10a)
W owym dniu: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł. I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej górze.


(Ps 23, 1-2a. 2b-3. 4. 5. 6)
REFREN: Po wieczne czasy zamieszkam u Pana


Pan jest moim pasterzem,
niczego mi nie braknie.
Pozwala mi leżeć
na zielonych pastwiskach.


Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć,
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoją chwałę.


Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Kij Twój i laska pasterska
są moją pociechą.


Stół dla mnie zastawiasz
na oczach mych wrogów.
Namaszczasz mi głowę olejkiem,
a kielich mój pełny po brzegi.


Dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni życia
i zamieszkam w domu Pana
po najdłuższe czasy.


Oto Pan przyjdzie, aby lud swój zbawić, błogosławieni, którzy są gotowi wyjść Mu na spotkanie.

(Mt 15,29-37)
Jezus przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do Niego wielkie tłumy, mając z sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga Izraela. Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: Żal Mi tego tłumu! Już trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze. Na to rzekli Mu uczniowie: Skąd tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba żeby nakarmić takie mnóstwo? Jezus zapytał ich: Ile macie chlebów? Odpowiedzieli: Siedem i parę rybek. Polecił ludowi usiąść na ziemi; wziął siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.




ROZWAŻANIE


Dzisiaj mamy chyba najbardziej kulinarny dzień w całym Adwencie: w czytaniu - uczta ze wspaniałego mięsa i win, w psalmie - stół zastawiony przez Pana, a w Ewangelii tłumy jedzą do syta rozmnożone przez Jezusa ryby i chleb. Wydaje się więc, że Bóg dziś dosłownie wchodzi do naszych kuchni - przestrzeni, gdzie my, matki, spędzamy… znaczącą część życia. 


Wchodzi i widzi niezakręcony słoik z miodem, okruchy bułki i rozsypane płatki kukurydziane. Na blacie laptop z otwartymi serwisami kulinarnymi na kategorii "obiad w pół godziny". Może chciałby się oprzeć o stół, ale ten jeszcze cały klei się od śniadaniowej mieszanki twarogu, dżemu i mleka. 


Kiedy tak myślę, że dziś naprawdę mógłby wejść w środek tego bałaganu, to chcę rzucić się do sprzątania. Ale nie dlatego chyba, żeby czuł się komfortowo, ale po to, żebym się przed nim nie wstydziła. Mierzę się z pragnieniem bycia doskonałą we wszystkich obszarach życia, dlatego gdybym wiedziała że przychodzi zrobiłabym wszystko, żeby był pod wrażeniem. Upiekłabym żeberka w miodzie i ciasto czekoladowe, ogarnęłabym dzieciaki, pomalowałabym rzęsy. A potem usiadłabym i czekała, układając w głowie przebieg naszej rozmowy.


Jednak nie wiem kiedy przyjdzie. Jak go znam, to raczej nie będzie wtedy ciasta. Raczej sajgon w całym domu. Ale może wejdzie, przygarnie mnie pod ramię i zmierzwi mi włosy. Na stole położy ciepłe bagietki i ryby. I powie "Nie przejmuj się. Dziś ja ugotuję". A ja się rozpłaczę i będę szlochać aż do deseru.

Paulina Mazur

(Mama trójki Gałganów, związana ze Wspólnotą Św. Pawła w Krakowie. Pisze na http://tominie.pl)